Debata WF z Klasą. "Rodzice, którzy nie lubią się ruszać, blokują rozwój fizyczny swoich dzieci"

WF z Klasą opuścił mury szkolnej twierdzy i zapukał do uczniowskich domów. Ale rodzice nie chcą otwierać drzwi. Uważają, że wychowanie fizyczne to tylko mało istotny przedmiot. Takim myśleniem nieświadomie robią dzieciom krzywdę. Jak zmienić ich podejście?

Już sama nazwa poniedziałkowej (19 maja) debaty "Rodzic ważniejszy niż nauczyciel" była prowokacją wobec szkół w naszym programie, które przecież wierzą w swoją misję. Chcieliśmy jednak dać sygnał, że szkoła nie da rady wychować dzieci na ludzi zdrowych i aktywnych bez udziału rodziców.

Skąd ta pewność?

Mama i tata uczą WF-u

Rodzice są pierwszymi nauczyciel/kami WF swoich dzieci. Tę oczywistą prawdę zobaczyliśmy w sondażu WF z Klasą, w którym m.in. pytaliśmy dzieci o aktywność fizyczną rodziców. Okazało się, że matki są - w ocenie swoich dzieci - mniej wysportowane niż ojcowie: "z pasją uprawia sport" tylko niecałe 5 proc. mam i 11 proc. ojców, a "lubi ruch, wysiłek fizyczny" 23 proc. mam i 34 proc. ojców. Jako tako usportowionych jest zatem - o ile wierzyć dzieciom, ale czemu im nie wierzyć? - 27 proc. mam i 45 proc. ojców. Z drugiej strony, w kompletnym bezruchu ("nie znosi się ruszać, męczyć, pocić") jest więcej ojców (6 proc.) niż mam (3 proc.).

Aktywność fizyczna rodziców ma ogromny wpływ na dzieci, np. na to, co robią w czasie wolnym. Sport (jako jedną z 11 odpowiedzi) wybrało aż 71 proc. dzieci najbardziej aktywnych matek i 61 proc. ojców-pasjonatów sportu. Ten procent spadał wraz ze słabnąca aktywnością rodziców aż do 28 proc. u dzieci kompletnie biernych matek i 38 proc. - u dzieci ojców, którzy nie znoszą się ruszać.

Jak widać, dziecko obserwuje, a także uczestniczy w aktywności rodziców , i w ten sposób staje się aktywnym człowiekiem. Rodzice, którzy nie lubią się ruszać - w taki czy inny sposób - blokują rozwój fizyczny swoich dzieci. Szczególnie silny jest wpływ matek, może dlatego, że ich aktywność jest rzadsza, a wpływ na wychowanie dzieci - co w wiadomo z wielu badań - silniejszy.

To ma dalsze konsekwencje. Dzieci rodziców - sportowych pasjonatów w porównaniu z dziećmi tych, którzy nie znoszą się pocić, trzy-czterokrotnie rzadziej twierdzą, że są za grube i muszą się odchudzić. Dziedziczy się brak aktywności, a w konsekwencji także otyłość.

Niesportowy dom wisi nad uczniami, a zwłaszcza uczennicami, jak fatum. Zapytaliśmy dzieci, czy "gdyby mogły, to chciałyby mieć "zwolnienie z WF na cały rok". TAK odpowiedziało 14 proc. dzieci najbardziej usportowionych matek i aż 40 proc. tych, które "nie znoszą się ruszać".

Zobacz wideo

Rodziców to nie interesuje

Stawiając pytanie o relacje w trójkącie szkoła - WF- dom przeprowadziliśmy przed debatą dwie sondy. Na kilka tych samych pytań odpowiedziało nam blisko 1000 internautów (90 proc. z nich ma dzieci) oraz 635 nauczycieli i dyrektorów ze szkół w programie "WF z klasą". Żaden z tych pomiarów nie jest reprezentatywny, ale trendy widać jak na dłoni.

W obu sondach wystąpiła pełna zgodność (94 proc. internautów i 98 proc. nauczycieli), że dla dzieci zdrowe jest uprawianie sportu/ruch w dawce codziennie przez godzinę. Ale czy w tym zbożnym dziele rodzice współpracują ze szkołą, a szkoła z rodzicami? Niestety nie.

Zapytaliśmy najpierw, czy podczas wywiadówek rodzice rozmawiają z nauczyciel/kami WF? "Tak, od czasu do czasu, jak z innymi nauczyciel/kami" - odpowiedziało tylko 11 proc. internautów/ek i 12 proc. nauczycieli. Zadziwiająca zgodność potwierdza smutną prawdę: WF nie jest dla rodziców ważnym przedmiotem, nie widzą powodu, by o nim rozmawiać, ani mieć wpływ na sposób nauki, nie mówiąc już o własnym zaangażowaniu się. Czyżby rodzice nie rozumieli, jak ważną rolę odgrywa WF-ista/ka w edukacji ich dzieci?

23 proc. internautów rozmawia z nauczycielkami WF "tylko gdy pojawia się jakiś problem"; taką odpowiedź wybrało 54 proc. nauczycieli. Prawda leży pewnie gdzieś między tymi liczbami, co oznacza, że pewnie dwie trzecie rodziców nie reaguje nawet na "problemy z WF-em", jakie mają ich dzieci, a przecież należałoby się przynajmniej dowiedzieć, o co chodzi.

Konsekwentnie ponad połowa rodziców przyznaje, że z nauczycielem/ką WF "nie rozmawia prawie nigdy", co potwierdza 35 proc. uczących tego przedmiotu. To układa się w spójną całość, która niestety potwierdza frustracje nauczycieli/lek WF: są uważani za belfrów drugiej kategorii, a ich przedmiot za mniej ważny! Zapewne nie tylko podczas wywiadówek.

Ze wszystkich stron słychać dziś w Polsce zapewnienia, że dbamy o rozwój fizyczny dzieci i deklaracje, że sport to nie tylko zdrowie, ale właściwy styl życia. Niestety nie przekłada się to na troskę o szkolny WF.

Stracona szansa

Te wyniki są tym smutniejsze, że rola nauczyciela/ki WF mogłaby być ogromna. Z wcześniejszych sondaży wiemy bowiem, że dzieci cenią nauczycieli/ki WF nawet bardziej niż innych, a także w ogromnej większości WF lubią (choć im starsze, tym mniej i dziewczyny mniej niż chłopcy). Wsparcie rodziców mogłoby umocnić pozycję WF-istów i WF-istek, pomóc im zostać ambasador/kami sportu i ruchu nie tylko na lekcjach WF, ożywić szkolną kulturę fizyczną. Ale tego wsparcia nie ma.

Ewa Świerżewska, redaktora portalu SportowaRodzina.pl, zwróciła uwagę podczas debaty, że rodzice mogliby zyskać na tym coś jeszcze: - Na lekcjach WF widać często wyraźniej niż na innych, jakie są relacje dziecka z rówieśnikami, jaką pozycję zajmuje w grupie, jak sobie radzi ze stresem itp. Jako matka dowiaduję się tego od nauczycielki WF - powiedziała.

Zamiast rozmowy - pretensje

Porównanie obu sond pokazuje groźną asymetrię w ocenie tego, co zniechęca dzieci do lekcji WF. Wśród rodziców wygrała (39 proc.) odpowiedź: "nudne, źle prowadzone lekcje" (warto zauważyć, że w ten sposób odpowiedziało także niemało, bo 26 proc. nauczycieli/lek). Problem "faworyzowania uczniów bardziej sprawnych" dostrzega ponadto 14 proc. rodziców (tylko 5 proc. nauczycieli/lek).

Nauczyciele widzą to inaczej: najczęściej (38 proc.) za niechęć dzieci winią "lekceważenie WF-u przez rodziców" (z czym zgadza się 18 proc. rodziców).

Jeszcze wyraźniejsze różnice wystąpiły w pytaniu o "plagę zwolnień". Zdaniem aż 59 proc. rodziców winna jest szkoła: "uczniowie po prostu nie lubią WF i unikają go" (co potwierdza tylko 12 proc. nauczycieli).

Z kolei według aż 61 proc. nauczycieli/ek winni są rodzice - "zwalniają dziecko nawet z powodu kataru" (co potwierdza 20 proc. rodziców).

Jeszcze jedna różnica. Rodzice trzykrotnie częściej (11 proc.) niż nauczyciele (4 proc.) dostrzegają, że dzieciom "szkoda czasu na WF, bo muszą uczyć się innych przedmiotów". Z naszych poprzednich sondaży wynikało, że to powszechny problem, zwłaszcza u bardziej pilnych dziewcząt oraz w starszych klasach.

Jak przeskoczyć ten mur?

Jak to zmienić? Jak wyzwolić zainteresowanie i zaangażowanie rodziców w edukację fizyczną ich dzieci? Jak przeskoczyć mur lekceważenia WF? Przede wszystkim nad tym zastanawialiśmy się podczas debaty.

Socjolożka i ekspertka zajmująca się badaniem sportu powszechnego Aleksandra Gołdys zwróciła uwagę, by nie przerzucać tylko winy między domem a szkołą. Przykład Skandynawii pokazuje, że usportowienie musi być priorytetem polityki na poziomie państwa czy samorządu, np. zagospodarowanie przestrzeni publicznej powinno zachęcać do aktywnego życia (ścieżki rowerowe, parki, otwarte obiekty sportowe). Konieczna jest też aktywność związków sportowych i organizacji pozarządowych.

- Nie zrzucajmy więc winy ani na biednego rodzica, który jest przyciśnięty życiowo i nie ma czasu na wspieranie szkoły, ani na biednego nauczyciela, który dostaje dzieci już ukształtowane. Nauczycielki w gimnazjach skarżą mi się, że wiele uczennic ma WF tak głęboko w nosie, że czują się bezradne i tracą cały zapał - mówiła Gołdys. Wsparły ją głosy z nauczycieli i nauczycielek z sali. - Nie mówmy, że wszystko w rękach nauczycieli z pasją. W każdym zawodzie są ludzie z pasją i tacy, którzy robią coś po prostu. Stwórzmy warunki, żeby wszyscy nauczyciele dobrze pracowali - postulowała Gołdys.

Rodzice mogliby wziąć udział w tym wsparciu Tylko jak ich zachęcić? Krążyliśmy wokół tego pytania. Padały opinie, że samo się nie zrobi.

Wrzucić rodziców do basenu

Grzegorz Więcław, śląski specjalista od aktywizacji i sportu młodzieży, wykształcony w Kanadzie i Finlandii, opisał, jak w jednej ze sportowych szkół w Gliwicach, dwa razy do roku organizuje rodzinne zawody pływackie. - Fantastyczna impreza, angażuje rodziców i dziadków, trybuny są pełne.

- A woda? - zapytaliśmy.

- Też. Dzieci z klas pływackich potrafią przekonać rodziców do startu w sztafecie. Nawet tych mniej sprawnych.

Lucyna Milewska-Moneta w swojej szkole wezwała kiedyś rodziców, by "ujawnili się" na stronie szkoły i opisali, jak się ruszają. Pojawiało się sporo wpisów. To tworzy wokół rodzinnego uprawiania sportu dobry klimat i pokazuje, że sport, ruch czy rekreacja, to wspólne zadanie wychowawcze. No i można skorzystać z pomocy aktywnych rodziców np. przy organizacji szkolnych imprez sportowych czy rajdów turystycznych.

- Powinniśmy - dodała Gołdys - pójść śladem np. USA, gdzie szkoła organizuje masę imprez, a rodzice zajmują się zaopatrzeniem, sędziowaniem, kibicowaniem i sami biorą udział w zawodach. W Polsce niestety postawa angażowania się w życie szkoły czy w ogóle społeczności lokalnej dopiero się rodzi.

Rodziców trzeba tego nauczyć - mówił Michał Sumara z Krakowa, nauczyciel, trener, pasjonat sportu. Dosłownie. On sam prowadzi dla nich zajęcia na temat zdrowego żywienia i sportowego trybu życia.

Dorota Jagas, nauczycielka wychowania fizycznego i edukacji wczesnoszkolnej ze szkoły podstawowej nr 319 z Warszawy wzbudziła aplauz opowieścią o programie "Mamo, tato ćwicz ze mną", który prowadzi już od paru lat. Raz w miesiącu ("na 16.25, więc można zdążyć po pracy"), zaprasza na lekcję rodziców. Są zarówno tańce ("też fajny rodzaj ruchu"), jak i wspólne z dziećmi zawody.

- Na początku zawsze siadają na widowni, ale zachęcam, by się ruszyli. Zachęcam skutecznie.

Zobacz wideo

Wyczyn czy upowszechnienie

Robert Jaszczuk, nauczyciel WF z podstawówki w Sokołowie Podlaskim zwrócił uwagę, że WF-ista ma dwa zupełnie odrębne zadania: trenować najzdolniejszych uczniów oraz prowadzić wychowanie fizyczne dla wszystkich.

- Jak to pogodzić - pytał Jaszczuk - jeśli mam 26 osób w klasie: troje wybitnych już młodych sportowców, czworo dzieci otyłych, dwoje autystycznych, czworo, którym się nic nie chce, a wszystko w niewielkiej salce?

Padały opinie, że "sportowcy" sobie poradzą, zwłaszcza, że rodzice na ogół wspierają ich przygodę ze sportem i że trzeba przede wszystkim szukać sposobu na zajęcia, które włączą jak najwięcej dzieci.

Ale problem pozostaje, odpowiadał Jaszczuk, bo także dyrekcje szkół mają wobec WF-isty trudne do pogodzenia oczekiwania:

- Szkolna drużyna ma wygrywać turnieje, najzdolniejsi uczniowie zdobywać medale w zawodach wojewódzkich, a jednocześnie wszyscy uczniowie mają ćwiczyć i rozwijać się fizycznie.

Lucyna Milewska-Moneta ma w tej sprawie jasność. Przede wszystkim musimy ogarnąć dzieci, które nie uprawiają sportu. Łatwiej idzie z młodszymi, bo można je wciągnąć, wystarczy fajny pomysł na zabawę.

Andrzej Supron, wielka gwiazda polskich zapasów sprzed lat, opowiadał, jak zachęca szkoły do swego ukochanego sportu. Dzieci to lubią, a w treningu zapasów kładzie się ogromny nacisk na rozwój ogólny, który jest kluczowy zwłaszcza w edukacji wczesnoszkolnej.

Supron ucieszył się, że nowelizacja ustawy oświatowej zezwala już na zatrudnianie asystentów, którzy pomogą nauczycielkom w klasach I-III (ponad 90 proc. to kobiety) poprowadzić lekcje WF. Idzie tu o "asystenta, który pod kierunkiem nauczyciela wspiera go w prowadzeniu zajęć dydaktycznych, wychowawczych, opiekuńczych lub świetlicowych" i - co ważne w czasach szkolnej biedy - nie jest zatrudniany na podstawie Karty Nauczyciela.

- A w ogóle to trzeba lubić to, co się robi, wtedy lekcje będą ciekawe -mówił Supron. - Metoda "maty" nie zadziała - dodał.

- Jak metoda? - dopytywaliśmy wicemistrza olimpijskiego.

- Mata piłkę i grajta - przedrzeźniał Supron leniwego nauczyciela WF.

Dariusz Buza z Departamentu Sportu dla Wszystkich Ministerstwa Sportu podkreślił, że resort stawia na sport powszechny. - W 13 województwach 1 września wystartuje program "Mały Mistrz", z którym zetknie się co trzeci, czwarty pierwszoklasista. To ogromne przedsięwzięcie popularyzacji sportu powinno pomóc nauczycielom/kom edukacji wczesnoszkolnej.

Grzegorz Więcław odwołał się do swych zagranicznych doświadczeń. W Finlandii potrafili postawić na sport masowy i powinniśmy się od nich uczyć, jak to zrobić. Tymczasem w Kanadzie - tak samo zresztą jak w USA - stawiają na wyczyn i w efekcie mają genialny sport szkolny i uniwersytecki. To jednak owocuje rozwarstwieniem na otoczonych powszechnym podziwem młodych sportowców i nieruchawą większość młodych, zwłaszcza uboższych, stąd w USA i Kanadzie tak duże odsetki otyłych dzieci.

Podobna nierówność, mówił Więcław, zaczyna się niestety tworzyć także w Polsce. Aktywniejsze sportowo są dzieci z zamożnych domów i większych miast, a dzieci uboższe i z mniejszych ośrodków gnuśnieją i tyją.

Czy WF ma gender?

Więcław zwrócił uwagę, że na fińskim AWF aż 65 proc. studiujących stanowią kobiety. To może być sugestia, jak poradzić sobie z genderowym problemem polskiego WF i w ogóle sportu masowego mniejszego zaangażowania dziewcząt i kobiet. Ciekawie mówiły o tym uczestniczki debaty.

Aleksandra Gołdys: - Dla dorastających dziewczyn liczy się kontrola wagi, ale niestety często słyszę: "Po co mam ćwiczyć, mogę przecież mniej jeść". Zdaniem Gołdys cały polski sport masowy nadmiernie się indywidualizuje. Zamykamy się w fitnessie i ćwiczymy w samotności, zamiast robić coś z innymi, rozwijać umiejętności społeczne, kogoś przy okazji poznawać.

- Chodzi o to, żeby definiować zajęcia sportowe jako przestrzeń budowania relacji, kontaktu z innymi i po prostu frajdy - wtórowała redaktorka portalu SportowaRodzina Ewa Świerżewska.

Ta samotność w aktywności fizycznej dotyczy zwłaszcza kobiet, bo mężczyźni częściej grają czy biegają z kolegami.

- Wchodzę do kapsuły i wychodzę cała jędrna, ale umyka mi frajda i życie społeczne! - mówiła Gołdys - I jeszcze się spieszę, bo nas kobiety dręczy to poczucie, że robiąc coś dla siebie kradniemy czas, który powinniśmy poświęcić na nasze główne zadania - pracę zawodową, zajęcia domowe, opiekę nad dziećmi

Z sondaży WF-u z Klasą wiemy, że to się zaczyna w szkole, gdy dziewczyny znacznie częściej rezygnują z zajęć WF, by uczyć się "ważniejszych przedmiotów".

- W Anglii wiedzą, że polityki aktywizacji dziewcząt i chłopców muszą być różne, dlatego tworzą tam osobne programy - mówiła Gołdys. - Tymczasem w Polsce - mówiła Lucyna Milewska-Moneta, wykładowczyni i nauczycielka WF z 23-letni stażem - państwo wycofało się z wymogu odrębnych zajęć dla dziewczyn i chłopaków. To nam utrudnia zadanie.

Wojciech Dobrowolski z Departamentu Kształcenia Ogólnego i Wychowania Ministerstwa Edukacji Narodowej wyjaśnił, że takie są koszty wprowadzenia zajęć fakultatywnych z WF, w tym np. turystyki, gdzie nie miałoby sensu tworzenia odrębnych grup dziewcząt i chłopców. Ale nikt nie zakazuje prowadzenia zajęć osobno.

Na debacie padły dwa ciekawe pomysły (więcej innowacyjnych rozwiązań wypracowanych w naszej akcji znajdziesz tutaj )

Zobacz wideo

Dziecko jako nauczyciel

Lidia Korpak, nauczycielka z 30 letnim stażem, dziś doradca metodyczny ds. WF w Warszawie, zwróciła uwagę, że zgodnie z podstawa programową uczeń na WF-ie nie tylko ćwiczy, ale także uczy się, na czym polega zdrowy ruch (i w ogóle zdrowy tryb życia), sprawdza poziom sprawności i wytrzymałości, prowadzi rozgrzewkę itp. Dzieci nabywają zatem umiejętności, które mogłyby wykorzystać w domu.

- Jeżeli rodzic nie przychodzi do nas, to spróbujmy dotrzeć do niego za pośrednictwem uczniów - powiedziała Korpak.

Pomysł nam się spodobał i zaczęliśmy się zastanawiać, czy nie należałoby umieścić w podstawie programowej odpowiednich zapisów. Na przykład: uczeń wyjaśnia rodzicom i rodzeństwu, na czym polega wartość aktywności fizycznej, zarówno dla dzieci, jak dorosłych. Albo: uczennica zachęca rodziców, a nawet dziadków, do aktywności fizycznej np. prowadząc z nimi gimnastykę, zajęcia relaksacyjne czy inicjując rodzinne sportowe wycieczki. Albo: uczeń współorganizuje z innymi uczniami rodzinny turniej np. siatkówki. Albo: uczeń wyjaśnia rodzicom, jakie są przyczyny i skutki otyłości, wylicza oraz interpretuje wskaźnik wagowo-wzrostowy (BMI) członkom rodziny.

Wszystkie te zapisy nawiązują do obecnych już w podstawie, tylko zostają przeniesione na grunt domu rodzinnego. Podstawę można by uzupełnić nie tylko dodając "treści nauczania", ale także dopisując do "celów kształcenia" i "zalecanych sposobów realizacji", że uczeń/nnica w domu rodzinnym rozwija umiejętność zachęcania innych do aktywności i zdrowego trybu życia.

Prace domowe z WF

Inny pomysł narodził się w rozmowie między dziennikarzem sport.pl Pawłem Jeleniewskim a Ewą Świerżewską. Hasło brzmi: praca domowa z WF, wymyślona wspólnie z uczniem/uczniami, bo oni najlepiej wiedzą, co mogą i chcą robić.

I znowu uruchomiliśmy wyobraźnię:

Nauczyciel/ka WF mógłby/mogłaby "zadać do domu":

- trojgu dzieciom A, B, C bieganie trzy razy w tygodniu po pół godziny;

- uczennicy D spanie po osiem godzin i regularne jedzenie śniadania;

- uczniowi E rezygnację z windy i wchodzenie do domu po schodach;

- uczennicy F pływanie dwa razy w tygodniu po 45 minut (po uzgodnieniu z rodzicami, czy jest taka możliwość);

- uczennicom G i H zestaw ćwiczeń rozciągających 2 x dziennie po 10 minut (może nawet z udziałem rodziców);

- w innym wariancie nauczycielka może ogłosić "tydzień rozciągania dla całej klasy;

- uczniom I, J, K i L podciąganie na drążku kilka razy dziennie po 5, 10, 15, 20 razy (tam, gdzie wiadomo, że w domu jest drążek);

- uczennicom M i N regularną grę w gumę z koleżankami;

- uczennicy O ćwiczenie przewrotów w przód i w tył;

- kilkorgu uczniom P, R, S i T jeżdżenie do szkoły rowerem, a nie autobusem . itd. itp.

"Prace domowe" mogą być różne: od typowo sportowych, po rekreacyjne i zalecenie zdrowszego trybu życia.

Pomysł ma kilka zalet, bo zwiększa zakres oddziaływania szkoły na rozwój fizyczny dziecka i dowartościowuje sam przedmiot WF i nauczyciela/kę, bo "praca domowa" podnosi rangę wychowania fizycznego. Stanowi też dobry pomysł na most nad murem obojętności rodziców wokół WF, wciąga ich we wspólne dzieło. Jest też ciekawym eksperymentem pedagogicznym, bo ta praca domowa nie może być sprawdzana! Chodzi o budzenie w uczniu/ennicy tzw. motywacji wewnętrznej typu "zaczynam ćwiczyć lub zdrowiej żyć nie dla stopnia, ale dla samego/samej siebie". Tworzy się też nowa relacja między nauczycielem a uczniem. Pan czy pani od WF staje się doradcą czy ekspertką od rozwoju fizycznego młodego człowieka.

Oczywiście praca domowa z WF to metoda miękka, raczej zachęta niż wymóg. To jednak dodatkowa zaleta i sposób na umocnienie pozycji nauczycieli/lek WF. A przypomnijmy, że te opinie są pozytywne.

Zainspiruj się!

Pomysłów na ożywienie zajęć w programie WF z Klasą jest więcej, niektóre z nich w naturalny sposób mają moc wciągania rodziców, np. Noc Sportu w szkole. Większe zainteresowanie rodziców wzbudza też pewnie zajęcia WF po angielsku, a także łączenie zajęć WF z innymi przedmiotami. Zainspiruj się pomysłami nauczycieli w programie WF z Klasą

II edycja programu WF z Klasą rusza w roku szkolnym 2014/15. Zapisy od czerwca na stronie.

Zwyczajnie niezwyczajni nauczyciele WF- u - poznaj bohaterów WF-u z Klasą