Dziewczęta kontra WF. Jak zmienić podejście nastolatek?[REPORTAŻ]

- Skoro nie mogłam mieć co tydzień okresu, przebierałam się w strój, poćwiczyłam pięć minut, a potem zaczynałam się niby zwijać z bólu: a to żołądek, a to pęcherz. Wtedy nauczycielka odsyłała mnie na ławkę i miałam spokój - mówi Maja z pierwszej klasy gimnazjum, jedna z wielu dziewczyn, które nie znoszą WF-u

Problemy zaczynają się już przy przebieraniu. - Wiele dziewczyn wstydzi się pokazać w bieliźnie przed koleżankami - bo mają za małe piersi albo gruby brzuch i boją się nieprzyjemnych uwag. A nastolatki potrafią być bezlitosne: "O, patrz, jak ona wygląda, jaka gruba. A w ciuchach tak tego nie widać" - opowiada Dominika, szczupła blondynka, uczennica pierwszej klasy liceum. - Miałam też dwie koleżanki, które zawsze chodziły się przebrać do łazienki. Wstydziły się pokazać ciało, bo całe były pocięte. A cięły się nałogowo.

Czasem nie jest fajnie rozbierać się przy koleżankach, bo nachalnie gapią się na biust.

- Kilka dziewczyn w klasie deklarowało się jako lesbijki. Nie wiem, czy naprawdę nimi były, czy to tylko taka moda, dość, że ciągle pokazywały sobie jakieś zdjęcia w telefonie z komentarzami w tym stylu: "Ty, popatrz jakie supercycki!" - kontynuuje Dominika. - Strasznie mnie to peszyło, unikałam, jak mogłam przebierania się w pobliżu tej grupy.

Czasami podobne uwagi słyszy się też od chłopaków. - W gimnazjum było nas za dużo i czasem WF mieliśmy razem z nimi, na jednej sali. Przeszkadzała mi świadomość, że tak się gapią i komentują; a to że trzęsą nam się piersi przy rozgrzewce albo że którejś nie wyszło odbicie w "siatce" - mówi Maja, dziś uczennica pierwszej klasy liceum, delikatna szatynka.

Siatkówka zresztą, nie tylko przez komentarze chłopaków, należy do najbardziej znienawidzonych zajęć na WF-ie. Podobnie jak rozgrzewka, którą obowiązkowo na ocenę musiała prowadzić po kolei każda uczennica. - Jeśli dziewczyny cię lubią, to będą wykonywać proponowane przez ciebie ćwiczenia, jeśli nie - na złość będą wszystko psuć i naśmiewać się z ciebie. Nieraz WF stawał się przez to prawdziwym polem bitwy - wspomina Dominika.

Do "siatki" mam dwie lewe ręce

- Jest nudna, a mimo to w kółko musimy w nią grać - wzdycha licealistka. - Ja mam do "siatki" dwie lewe ręce i choćbym nie wiem co robiła, nigdy nie będę w tym dobra. Każda taka lekcja to dla mnie stres większy niż przed klasówką z fizy.

- Nie znoszę serwowania. Nie dość, że trzeba piłkę tak mocno uderzyć, żeby z końca sali przeleciała przynajmniej za siatkę, to jeszcze nie można walnąć jej dłonią przy nadgarstku tylko przedramieniem. A to boli, po lekcji skóra jest cała czerwona i piecze - dodaje Martyna, mocno zbudowana blondynka z drugiej klasy gimnazjum.

Ale siatkówka daje przynajmniej możliwość udawania, że się ćwiczy: - Zawsze można stanąć sobie gdzieś z tyłu i niewiele robić, niech się popisują te pod siatką - ciągnie Dominika. - Z gimnastyką takiego udawania już nie ma, niestety.

Gimnastyka, a więc przewroty w przód i w tył, skoki przez kozła, stanie na rękach to kolejne ćwiczenia wysoko plasujące się na liście najbardziej nielubianych. - Nienawidzę skoków przez kozła - aż wzdryga się Emilia, wygadana szatynka z drugiej klasy gimnazjum. - Po prostu się boję. Wyobrażam sobie, że biegnę, biegnę, a potem tak wpadam na tego kozła, że uderzam się całym ciałem.

- Moja koleżanka raz tak poleciała razem z kozłem, strasznie się potłukła. Od tego czasu mam lęk - dodaje Dominika.

Biegi? A, to ja się nawet nie rozbieram

Biegi to kolejny koszmar. Skarży się na nie większość dziewczyn. - W gimnazjum musiałyśmy biegać dookoła stawku, który jest obok szkoły. Zimno, nie zimno, a my jak głupie ganiamy z językiem na brodzie - wspomina Dominika. - Chłopacy tyle nie biegali, dostawali piłkę i grali sobie w "nogę". I byli zadowoleni, oni w większości lubią gry zespołowe i rywalizację, wie pani, jacy są faceci.

- Nie znoszę biegania i testu Coopera, kiedy trzeba biec przez dwanaście minut bez przerwy. Co z tego, że we własnym tempie. Wykończyć się można. Nic dziwnego, że tyle dziewczyn gdy na pytanie: "Co dziś mamy?", usłyszy: "Biegi", reaguje: "A, to ja się nawet nie rozbieram".

- Musiałam biegać pomimo tego, że nie mogę. Mam jedną nogę krótszą i mimo wkładek do butów na dłuższym dystansie strasznie mnie boli. Ale nauczycielka nie przyjmowała tego do wiadomości - żali się Maja. - Teraz, w liceum mam zwolnienie od chirurga na pół roku. Jak mi się skończy, pójdę po następne. Tak zamierzam przetrwać szkołę.

Dziś wiele szkół nie uznaje zwolnień od rodziców, liczą się tylko te od lekarza. A lekarze, wiedząc, że unikanie WF-u to prawdziwa plaga, nie wystawiają ich zbyt ochoczo. Zawsze jednak znajdzie się jakiś zaznajomiony z rodzicami ortopeda czy okulista, który na kilka miesięcy zwolni dziecko z biegania czy "fikołków". - A nawet, gdy nie miałam jeszcze tego zwolnienia, robiłam wszystko, żeby tylko nie ćwiczyć - przyznaje Maja. - Skoro nie mogłam mieć co tydzień okresu, przebierałam się w strój, poćwiczyłam pięć minut, a potem zaczynałam się niby zwijać z bólu: a to żołądek, a to pęcherz. Wtedy nauczycielka odsyłała mnie na ławkę i miałam spokój.

- Ja też miałam taki czas, że straszliwie nie lubiłam ćwiczyć - dodaje Dominika. - Przez trzy miesiące w ogóle nie chodziłam na WF, udawałam, że miałam kontuzję kolana, że muszę nosić stabilizator. Potem już mi się myliło, które to kolano miałam "uszkodzone".

Stopnie? Bez sensu

- Najgorsze jest to, że wszystko jest na ocenę. W żadnym sporcie nie jestem dobra, więc zawsze bardzo stresowało mnie każde zaliczenie - mówi Maja. - Ale lubię pływać, w gimnazjum w ramach WF-u chodziliśmy na basen, i to było fajne.

- Ja najbardziej lubię fitness przy muzyce - wyznaje Dominika. - Teraz w liceum mamy kreatywną nauczycielkę - przynosi swoją składankę, włącza, a my trochę tańczymy, trochę ćwiczymy. A na koniec mamy relaksację. To supersprawa, zwłaszcza gdy WF jest ostatni, po siedmiu innych lekcjach.

Dziewczyny mówią, że najlepiej byłoby, gdyby na WF-ie w ogóle nie było stopni. - Powinien być tak po prostu dla przyjemności - uważa Martyna. - A nie, że za każdą nieobecność dostaję jedynkę, za brak stroju jedynkę. To ma nas zachęcić?

- Straszą nieraz "komisem" z WF-u, słyszałam plotki, że jedna dziewczyna faktycznie musiała go zdawać. Ale ona całkowicie olała ćwiczenia, w ogóle na nie nie chodziła - opowiada Maja. - Stopnie za wyniki z biegania, rzucania piłką lekarską, pchnięcie kulą, skoki itp. nigdy nie będą sprawiedliwe. Przecież jak ktoś jest drobny i szczupły albo otyły, to nigdy nie będzie miał takich osiągnięć jak ktoś wysoki i silnie zbudowany.

- Kiedyś z WF-u miałyśmy klasówkę. Trzeba było podać zasady gry w siatkówkę, wymiary boiska i takie tam. Ale to było za karę, bo wszystkie się zbuntowałyśmy i powiedziałyśmy, że dziś nie będziemy ćwiczyć. Bo miały być biegi na dworze, w październiku, jak naprawdę było już zimno - wspomina Dominika.

I dodaje: - Lepiej, gdyby zamiast stopni było tylko "zaliczasz" albo nie, bez tej hierarchii. Ale pewnie wtedy te wszystkie pupilki by protestowały. One przecież muszą mieć szóstkę.

Pupilki nauczyciela to jak zawsze niezbyt popularne w klasie postacie. - To bardzo niefajne, gdy wuefistka ma takie faworytki - jedna trenuje koszykówkę, inna lekkoatletykę. Takim dziewczynom zawsze łatwiej. "Ty możesz sobie usiąść i nie ćwiczyć, masz przecież trening po południu" - mówiła nieraz nauczycielka. A taka gwiazda nawet nie musiała pojawiać się na lekcji albo mogła ciągle "zapominać" stroju - i tak zawsze dostawała szóstkę na koniec - opowiada Maja.

Chcemy uprawiać boks i grać w nogę

Gdy pytam, co musiałoby się zmienić, żeby dziewczyny polubiły WF, słyszę następujące postulaty:

- powinien być większy wybór zajęć. Mniej biegania i gimnastyki, a więcej tańca, aerobiku, fitness, pływania. Dziewczyny chcą też grać w piłkę nożną ("Niby czemu ma być tylko dla chłopaków?"), w rugby, chcą uprawiać boks ("Część dziewczyn z naszej szkoły już chodzi po lekcjach na takie zajęcia do osiedlowego klubu") i sztuki walki ("Fajnie byłoby znać parę zasad samoobrony"). W ramach fakultetu chciałyby też jeździć na rolkach, wrotkach, rowerach, desce ("Kiedyś pani nam zrobiła ankietę, co chcemy robić na WF-ie. Super, ale i tak niewiele z tego wyszło - znów były głównie biegi");

- powinien być podział w czasie lekcji; jeśli część dziewczyn chce grać w kosza - niech gra, reszta jeśli woli się porozciągać i poćwiczyć fitness - niech ćwiczy to, co lubi;

- powinna być możliwość w miarę komfortowego przebrania się i wykąpania po ćwiczeniach. A tymczasem nie w każdej szkole są prysznice, nie zawsze jest w nich ciepła woda, a przede wszystkim przerwa jest na to za krótka ("A przecież żadna nie chce śmierdzieć przez kolejne sześć lekcji");

- nauczyciele powinni być bardziej wyluzowani ("Nie dokładać nam nerwów, być otwartymi na nasze propozycje zajęć, nie straszyć powtarzaniem klasy, nie szykanować za byle potknięcie, nie wyszydzać. Zamiast tego pójść z nami na lodowisko albo pojechać na wycieczkę rowerową").

WF z Klasą

WF z Klasą to program, który wspiera nauczycieli WF-u i daje im inspirację do prowadzenia bardziej zróżnicowanych i atrakcyjnych lekcji, które są przyjemnością dla każdego. Promuje zdrowy tryb życia, zdrowe odżywianie, aktywizację uczniów mniej sprawnych, równe traktowanie chłopców i dziewcząt oraz zaangażowanie społeczności lokalnej w sportowe życie szkoły. Program prowadzony przez Centrum Edukacji Obywatelskiej we współpracy z "Gazetą Wyborczą" i portalem Sport.pl, współfinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki. Program objęty jest honorowym patronatem Minister Edukacji Narodowej, Ministra Sportu i Turystyki i Ministra Zdrowia. Działania realizowane są przy wsparciu PGNiG. Więcej o WF z Klasą przeczytasz na stronie www.wfzklasa.pl .