WF z Klasą. "Jednemu Pan Bóg dał tyle, a innemu mniej-Pana Boga oceniał nie będę" [WASZE OPINIE]

Tekst Piotr Pacewicza, pt. "Wykluczeni" czytelnicy Gazeta.pl licznie komentowali. Najwięcej emocji wywołało ocenianie na lekcjach WF. Oto Wasze opinie.

Więcej o akcji WF z klasą przeczytasz na stronie internetowej sport.pl/wfzklasa

Piotr Pacewicz w tekście "Wykluczeni" postawił tezę, że część dzieci i młodzieży na lekcjach wychowania fizycznego staje się ofiarą wykluczenia, co powoduje, że w dalszym życiu od aktywności fizycznej stronią.

Przyczyn wykluczenia jest kilka. Może ona być podyktowana sytuacją materialną dziecka, może być spowodowana faworyzowaniem przez nauczyciela jednej dyscypliny, której uczeń nie lubi, nie umie i nie potrafi się podczas zajęć z tą dyscypliną wykazać.

Najważniejsza jest jednak kwestia oceniania. Oceniać za osiągnięcia, których poziom wyznaczany jest przez najlepszych w klasie, czy za zaangażowanie i postęp względem własnych osiągnięć? Według wytycznych opracowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej uczeń powinien być nagradzany za poprawianie własnych wyników. Na tym samym stanowisku stoją organizatorzy WF-u z Klasą.

Z ponad 300 komentarzy, które pod tekstem zostawili inrternauci większość właśnie dotyczy sposobu oceniania na lekcjach WF i zasadności ocen w ogóle. Dyskusja uruchomiła wehikuł czasu. Większość z opinii zaczyna się od słów "W podstawówce, liceum, technikum miałem wuefistę..." Choć wielu czytelników łączy wspólnota doświadczeń wyniesionych z wf, wnioski wyciągane przez nich są różne. W jednej kwestii jednym głosem. Nie dla zwolnień lekarskich.

Ocena:

"W liceum miałem wuefistę, który fundował nam zawody na każdym WF-ie. Biegi na krótki, długi dystans, skok wzwyż, pchnięcie kulą, skok w dal itd. W konkurencjach siłowych było nieźle, w wytrzymałościowych - koszmar. WF miał wszelkie szanse popsuć mi ocenę na świadectwie.

Nie popsuł: po pierwszym semestrze, przy wystawianiu ocen, usłyszeliśmy: "jednemu Pan Bóg dał tyle, a innemu mniej-Pana Boga oceniał nie będę". Ocena za wyniki miała 25% wagi oceny semestralnej, na którą składała się frekwencja, zdyscyplinowanie ucznia i przede wszystkim ZAANGAŻOWANIE na miarę swoich możliwości i podejście do przedmiotu. Po tym pierwszym semestrze zniknął paraliżujący stres przed WF-em. Mało tego: okazało się, że ze względu na "olewactwo" koledzy bardziej ode mnie sprawni, wypadali na semestr gorzej ode mnie.

aroneczek:

"Należałem do kategorii grubasków, a mimo tu lubiłem WF. Miałem trójki i czwórki. A wybierany do drużyn byłem pod koniec. I z tego punktu widzenia uważam, wiele problemów za wydumane. Weźmy na przykład ocenianie za wyniki, co ma demotywować mniej wysportowanych i powodować, że nie lubią zajęć z WF. Ale taką samą miarę można przyłożyć do każdego przedmiotu w szkole. Do fizyki, historii, języka obcego. Czy to znaczy że powinny być zwolnienia? Czy może opisowa ocena, lub ocena postępów w nauce?

Po prostu WF to przedmiot i tak jak inne przedmioty, tak i ten może być oceniany normalnie, a obowiązkiem uczenia jest chodzić na zajęcia. I chore jest, że akceptuje się zwolnienia. Czy jakbym załatwił zaświadczenie, że nie mam talentu językowego, to byłbym zwolniony z rosyjskiego?"

ankhar:

"Co to za brednie? Że dużo dzieciaków chciałoby całoroczne zwolnienie z WF-u? Spytajcie ilu by chciało takie z matematyki. [...] Szkoła to nie przedszkole gdzie każdy dzieciak niezależnie od wyniku dostaje słoneczko, bo się popłacze. Na wszystkich innych przedmiotach oceny są, nawet jeśli utrwalają opinie, że dany dzieciak to głąb, więc i na WF-ie mogą być. "Bezstresowe wychowanie" proponuję zakończyć najpóźniej na etapie żłobka"

nibys_1:

"Nie zgadzam się z wszystkimi stwierdzeniami z artykułu, więc nie będę ich bronić. Jednak wydaje mi się że czepiacie się [internauci, przyp. red.] tylko jednej strony problemu, która jest modna do wyśmiania - "bezstresowe wychowanie".

Ja patrzę na to inaczej. Może dlatego, że tego doświadczyłam, a wy nie. Skoro pojawiła się analogia z matematyką, to pójdę za ciosem. Końcowa ocena z matematyki jest całościową ze wszystkich przerabianych zagadnień. Mogłam być beznadziejna z geometrii, a i tak kończyłam rok z 4, bo prawdopodobieństwo, różniczki czy algebra nie sprawiały mi problemu. Na WF-ie było inaczej. Tutaj liczył się tylko czas osiągnięty podczas biegu. Biegałaś słabo, byłaś do kitu - 2 lub 3. A jak ktoś biegał fatalnie jak ja, trafiał do grupy "ofiar losu", które robią wszystko źle.

To według mnie jest bardzo ważne w tym artykule to że wielu wuefistow ma hopsia na punkcie wyników Testu Coopera, czasu sprintu i tylko to jest wyznacznikiem oceny końcowej."

iseul.hye:

"Sens oceniania jest imho trojaki:

1. daje Ci bieżącą informację o Twoim poziomie - tak samo dotyczy to angielskiego, jak i biegu na 1000m,

2. motywuje (bo jak nie ma ocen, to się często nie chce), wyrabia nawyk systematycznej pracy,

3. przygotowuje do dorosłego życia, którego ocenianie i podleganie ocenom jest nieodłączną częścią, czy nam się to podoba, czy nie;

Inna sprawa, ze jeśli mój poziom z czegoś jest słaby (nie dlatego ze mam lenia, tylko dlatego, ze brak mi szczególnych predyspozycji), to nie jest to powód, żeby rzucić to w kat, a na miarę swoich możliwości jednak rozwijać i tego też szkoła powinna uczyć."

mamjuzdosc:

"Przecież ocena jest dużą motywacją do ćwiczeń. Przecież 3,4 z WF-u mają jednostki, większość oceną z wychowania fizycznego podnosi sobie średnią!!! Chodzi o to żeby dzieciaki się ruszały, tak jak ktoś już napisał, nie zawsze rodzice dają przykład aktywności fizycznej w domu i te kilka godzin w szkole tak jak z plastyki czy muzyka to jedyna okazja do obcowania ze sztuką czy grania etc. Mówimy o aktywności fizycznej, a nic tak nie pomaga w efektywniejszej pracy naszego mózgu ćwiczenia na świeżym powietrzu, naprzemianstronne. Ścisłe przedmioty, język to głównie zadania dla lewej półkuli mózgu, dajmy szansę wszechstronnego rozwoju. Prawa półkula to właśnie ruch i sztuka!!! DO WSZYSTKICH, RUCH TO NIE MIĘŚNIE, MUZYKA TO NIE STRUNY GŁOSOWE, PLASTYKA TO NIE TYLKO ŁADNA KRESKA ALE WŁAŚNIE WSZECHSTRONNE ROZWIJANIE NASZYCH DZIECI CZYLI PRACA MÓZGU, NIE TYLKO MATEMATYKA TO NAUKA!!!"*

simsalabim:

Abstrahując od WF-u, twierdzenie ze "ocena niszczy życie" i ze zła ocena "utwierdza i współtworzy tożsamość dziecka jako ciamajdy, zapewne przyczynia się też do spadku jego popularności wśród rówieśników" jest największym błędem obecnej pedagogiki.

Mieszkam w Danii i właśnie tu w szkołach nie ma ocen, bo jak twierdzą nauczyciele - lepsza jest marchewka niż kij - czyli lepsza motywacja pozytywna niż negatywna. Wszyscy uczniowie sa oceniani "ok", czyli wszyscy zrównani do jednego, nieokreślonego poziomu. Jakie to jest złudne i ułomne, okaże się pewnie za 20-30 lat. Po pierwsze zarówno uczniowie jak i nauczyciele doskonale zdają sobie sprawę z poziomu innych. Nie przeszkadza to w szkolnych złośliwościach, natomiast kształtuje u ucznia świadomość, że nieważne co wie, czy nie wie, i jak wiele daje z siebie, zawsze będzie mu się należało równe traktowanie. Niestety w życiu tak nie jest. W pracy też są oceny, ale nie są one tak łagodne jak w szkołach. Złych pracowników się zwalnia, i dopiero wtedy powoduje to traumę i poczucie niższości: "no jak to, przecież całe życie było ok, to co się nagle zmieniło"?

Ocena negatywna powinna działać motywująco i tak powinna być tłumaczona dzieciom. Konkurencja jest wszędzie i nie da się jej usunąć z codziennego życia. Co ciekawsze, chłopcy w wieku szkolnym właśnie potrzebują rywalizacji, jest to dla nich naturalnym etapem rozwoju. Przegrywając, uczą się, jak radzić sobie ze swoimi emocjami i to ich wzmacnia - przynajmniej powinno. Zakwestionowanie różnic i udawanie, że wszyscy są tak samo mądrzy i sprawni prowadzi według mnie do obniżenia motywacji, postawy roszczeniowej i lenistwa. CO nas nie zabije, to nas wzmocni :)"

Zwolnienia:

"Nigdy nie pozwoliłbym, żeby byli zwalniani z WF-u, jeśli nie byłoby po temu zdecydowanych wskazań lekarzy. Z czystej ojcowskiej troski o ich rozwój. Nie chodzi o to, żeby byli wyczynowcami, nawet wolałbym, żeby nie byli. Chodzi o pewne nawyki rozsądnej dawki ruchu.

Zastanówcie się więc, drodzy współinternauci, którzy już macie swoje dzieci, czy aby na pewno ulegać trzeba ich grymasom i żądaniom zwolnienia z WF. Bo ich kłopoty i stresy związane z WF-em wynikają raczej z tego, że większość czasu spędzają przed komputerem, zamiast na rowerze czy basenie. To błędne koło. Folgując im tu, tak naprawdę robicie im krzywdę, z czego one, jako dzieci, zdawać sobie sprawy nie muszą, ale Wy, jako rodzice - musicie."

azifafello:

"W czasach podstawówki i liceum zawsze byłem niski i chudy. Nielubiany, outsider, trochę "worek treningowy". Z ludźmi z klasy, co najwyżej się dogadywałem, jakoś specjalnie ich nie lubiłem, na pewno nie byłem lubiany. Ale z WF- u zawsze miałem 5 i 6, lubiłem WF- y, bo pozwalały mi biegać, szaleć, grać w piłkę, w kosza... Z WF- u zawsze byłem bardzo dobry, co w żaden sposób się nie przekładało na moją opinię w klasie. Ale i w drugą stronę - mogłem być outsiderem i drobnym chudzielcem, co nie znaczy, że WF mnie przerastał, poddawałem się przy pierwszej lepszej porażce czy kpinie, nie potrafiłem nawet spróbować czegoś ze sobą zrobić.

Więc jakiejś wielkiej zależności nigdy nie zauważyłem. Raczej widzę próby usprawiedliwiania się, zasłaniania "zwolnieniami" i niechęć do wysiłku ukrytą za "bo mi się makijaż zmyje", "znowu się ze mnie będą śmiać" i "ale jestem grubaaaaaaaaa". Życie różami usłane nie jest - trzeba nauczyć się odrobiny pokory i umieć zacisnąć zęby. Sorry, ale dzisiejsze pokolenie to dzieci sprzed komputera, które piłkę nożną znają z FIFA, taniec z telewizji, a kocie ruchy ćwiczą w klubach (żeby nie było, uwielbiam grać w Fifę, ale też raz w tygodniu chodzę z ludźmi z pracy grać na hali w nogę, bo człowiek chce, lubi i powinien się ruszać)."

pawelekok:

"Szkoły państwowe ukończyłem dawno temu. Ale pamiętam, że większość z nas wf lubiła. Chodziło o ruch na świeżym powietrzu i rozprostowanie kości. Jeśli tylko aura pozwalała duże przerwy też spędzaliśmy na boisku szkolnym. W dzieciństwie i młodości miałem dużo ruchu a także i pracy fizycznej np. pomagając wujkowi przy żniwach. Dzisiaj mamy za to zapasionych młodych ludzi, którzy w wieku lat trzydziestu będą cierpieć na dyskopatię. A zapewniam, że to nic przyjemnego, gdy oprócz bólów związanych z przesunięciem kręgów i uciskiem na nerw kulszowy dochodzi jeszcze niewydolność stawów i kłopoty z poruszaniem się. A gdy się już ustabilizuje nadwagę, to bardzo trudno się jej pozbyć, bez czego ani dyskopatii ani problemów ze stawami się nie wyleczy. Dalej rodzice, zapewniajcie swoim dzieciom taki los, załatwiajcie im zwolnienia z WF-u.

internauta:

"Niechęć do WF przynosi się z domu. Czy któreś dziecko widziało swojego ojca uprawiającego jakiś sport? Tak, z puszką piwa przed tv. I to jest prawdziwy problem. To idzie z

domu."

*Pisownia oryginalna.

Wszystkie szkoły czeka LAS - Anna Klimczak o programie WF z Klasą